Według doniesień japońskich mediów przygotowywane w Tokio nowe Wytyczne Narodowego Programu Obrony zakładają rozbudowę powstałej w 2009 roku bazy Siła Samoobronnych w Dżibuti. Już w zeszłym roku powierzchnia japońskiej bazy, która – co ciekawe – znajduje się obok międzynarodowego lotniska Djibouti-Ambouli, została powiększona z 12 do 15 hektarów.
Jedyne formalne oświadczenie Tokio w sprawie przyszłości bazy pochodzi z sierpnia br., kiedy minister obrony Tomomi Inada powiedziała w czasie wizyty w Dżibuti, iż rząd rozważa „rozszerzenie funkcji“ japońskiej bazy w tym kraju.
Pierwotnie baza miała być jedynie zapleczem logistycznym dla okrętów japońskich biorących udział w operacjach antypirackich w okół Rogu Afryki. Stacjonowały tutaj dwa japońskie samoloty rozpoznawczo-patrolowe Kawasaki P-1. Jednak w ostatnich latach liczba incydentów w regionie związanych z aktami piractwa spadł drastycznie – w zeszłym roku było to razem dziewięć. Jednak Japonia nie ma zamiaru likwidować swojej bazy, a wręcz, jak widać, zwiększy swoją obecność wojskową w tym regionie Afryki.
Również ALW, która ustanowiła w 2017 roku w Dżibuti swoją pierwszą bazę poza terenem ChRL, nie ma planów likwidacji ani ograniczenia swoich operacji w regionie. Dlatego wydaje się, że Japonia, współdziałając co najmniej w porozumieniu z innymi państwami starającymi się ograniczyć ekspansję Pekinu na Ocenie Indyjskim (przede wszystkim Indie i Stany Zjednoczone, ale także Australia), planuje dłuższą obecność w regionie.
Na początku lata z Japonii przyleciały do bazy trzy samoloty C-130 w misji do Juby, stolicy Sudanu Południowego, skąd ewakuowano japońskich obywateli. Nie tylko była to druga w historii taka misja lotnictwa Sił Samoobrony, ale też wykonana na największy zasięg.
Celem jest oczywiście także sam w sobie wzrost znaczenia Tokio w sprawach międzynarodowych. Wydaje się, że Japonia chce pójść w ślady Francji czy Wielkiej Brytanii, które wykorzystują sieć baz rozsianych na świecie – często nie są to specjalnie duże instalacje – do projekcji nie tylko „hard power“, ale też „soft power“, poprzez szybkie reagowanie w sytuacja kryzysów humanitarnych.
Pretekstem dla pozostawienia i rozbudowy bazy w Dżibuti, który podaje Japonia (podobnie jak Pekin) jest fakt, że zjawisko piractwa może się pojawić na nowo równie szybko, jak było to wcześniej. Również koszty finansowe i polityczne utrzymywania już istniejącej bazy są relatywnie mniejsze, niż w sytuacji kryzysowej, kiedy trzeba ją szybko budować od podstaw.
Inna sprawa to wartość treningowa posiadania zamorskiej bazy, co pozwala testować ludzi, sprzęt i procedury w działaniach poza granicami kraju.
[…] Osobiście byłbym jednak ostrożny w powtarzaniu sensacyjnych wiadomości. Pekin przez lata starał się o zamorską bazę i mimo wielu rozmów, zdołał tylko przekonać Dżibuti, w którym i tak już stacjonują Francuzi, Amerykanie i Japończycy. […]
PolubieniePolubienie