Według The New York Times ChRL i Rosja poszukuje nowych lokalizacji dla swoich baz w Afryce. Pekin ma być zainteresowany bazą w Senegalu, co ma zrobić pod pretekstem programu pomocy dla senegalskiej marynarki wojennej. Dałoby to ALW drugą, obok Dżibuti, bazę w Afryce i to od razu z wyjściem na Atlantyk. Rosja z kolei ma szukać możliwości budowy bazy w Berbera w Samalilandzie (byłe Brytyjskie Somali), separatystycznym regionie Somalii.
To prawda, że Rosja i ChRL starają się rozbudować obecność wojskową w Afryce. Kilkuset, może nawet trzeba mówić o tysiącach najemników z Rosji walczy w równych konfliktach w Afryce. W Libii wspierają generała Khalifa Haftara i działają w Republice Środkowo-Afrykańskiej, coby tylko wspomnieć najbardziej widoczne przypadki. Równocześnie Moskwa sprzedaje broń komu tylko może. Pekin działa bardziej w zawoalowany sposób. Oprócz relatywnie małej bazy w Dżibuti, głownie używa prywatnych firm bezpieczeństwa w stylu niesławnej Blackwater.
Osobiście byłbym jednak ostrożny w powtarzaniu sensacyjnych wiadomości. Pekin przez lata starał się o zamorską bazę i mimo wielu rozmów, zdołał tylko przekonać Dżibuti, w którym i tak już stacjonują Francuzi, Amerykanie i Japończycy.
Ponadto nieprzypadkowy jest czas publikacji artykułu w The New York Times. Niedługo w Stanach Zjednoczonych będzie miało miejsce przesłuchanie generała Stephena Townsenda, dowódcy AFRICOM (US Africa Command) w Senackim Komitecie Sił Zbrojnych (Senate Armed Service Committee) w związku z planowaną redukcją i konsolidacją sił amerykańskich w Afryce Zachodniej. Przeciwnicy redukcji będą argumentować, że zmniejszy to bezpieczeństwo Europy i pozwoli na rozwój terroryzmu. Administracja Trumpa twierdzi jednak, że konieczne jest skoncentrowanie się na zagrożeniu ze strony dużych mocarstwa (great power competitors), czyli ChRL i Rosji. Dlatego można się spodziewać, że pogłoski o chińskich i rosyjskich bazach mają być argumentem, że wycofanie się z Afryki Zachodniej otworzy pole dla ekspansji dla Pekinu i Moskwy. Oczywiście Rosja, jak i ChRL, są zainteresowane rozciągnięciem sił amerykańskich, więc podsycają te doniesienia.
Równocześnie wycofanie się Amerykanów dałoby Moskwie także kartę przetargową do rozmów z Francją na temat współpracy antyterrorystycznej w Północnej Afryce. Dlatego ciekawy jest w tym wszystkim także wątek europejski. W 2018 z inicjatywy Francji powołano Europejską Inicjatywę Interwencyjną (European Intervention Initiative, EII). Stworzono ją pod hasłami samodzielności obronnej Europy właśnie w celu zabezpieczenia południowych rubieży Europy. Paryż nadał też EII silnie antyamerykański wydźwięk, ale o dziwo teraz Francuzi namawiają Waszyngton do zastania w Afryce Zachodniej. Wygląda na to, że EII miała jednak inne cele niż wzmocnienie zdolności obronnych Europy jako całości.