Kilka dni temu pisałem o sondażu na Tajwanie, który pokazał, że tylko 5% populacji uważam się tam w pełni za Chińczyków. W tym tygodniu pojawił się sondaż z Hong Kongu, który pokazuje, że wśród młodych ludzi (18-29) tylko 3,1% uważa się za Chińczyków. 20 lat temu, kiedy ChRL przejmowała brytyjską kolonię, było to 31%.
To kolejny dowód na całkowite fiasko „polityki informacyjnej” KPCh i niezdolności do zdobycia „serc i umysłów” nawet ludzi pochodzących z chińskiego kręgu kulturowego. Sól na rany musi stanowić fakt, że wśród badanych były też osoby przybyłe z kontynentu po 1997 roku, które dzisiaj bardziej identyfikują się z Hong Kongiem niż ChRL.
Zestawienie wieloletnich badań Uniwersytetu Hongkońskiego (University of Hong Kong) przygotowane przez Reutersa pokazuje, że szczyt poparcia w Hong Kongu ChRL osiągnęła ok. 2008 roku, w czasie olimpiady w Pekinie. Od tamtej pory stosunek Hongkongczyków do kontynentu tylko się pogarsza. Wszystko wskazuje na to, że wina leży po stronie Pekinu, który nie tylko nie wywiązał się z przyrzeczenia wprowadzenia pełnej demokracji w regionie, ale regularnie i systematycznie dąży do ograniczenia już przyznanych Hong Kongowi swobód.
Gdyby tego było mało, to Pekin popełnia co chwila fatalne błędy. Wynikają one przede wszystkim z niezrozumienia kosmopolitycznego społeczeństwa regionu, który ma dostęp do alternatywnych źródeł informacji. Czasami można odnieść wrażenie, że w Pekinie wierzą, że kampanie propagandowe w starym stylu mogą odnieść skutek w Hong Kongu, mimo że ich skuteczność jest coraz mniejsza nawet w samej ChRL.
Na kontynencie, mimo cenzury i kontroli mediów z Internetem włącznie, pewne segmenty społeczeństwa, mające dostęp do niekontrolowanych przez partię zagranicznych mediów są już uodpornione na rodzimą propagandę. A w przypadku Hong Kongu KPCh ma do czynienia z całym pokoleniem podejrzliwym i wrogo nastawionym do wszystkiego co przychodzi z północy.
Zresztą ciężko na to zapracowano. W 2012 roku próbowano narzucić obowiązkowe lekcje patriotyzmu, co zasiało wśród młodzieży ziarno buntu, który wybuchł w 2014 roku. Od tamtej pory kolejne ruchy Pekinu tylko pogłębiają przepaść. Nowy pomysł, by wysyłać młodzież w obowiązkową podróż po ChRL w celu nauczenia się patriotyzmu, raczej nie przeciągnie młodych.
Oczywiście, może jest tak, że KPCh się tym nie przejmuje, ponieważ w rzeczywistości dąży do „zastraszenia” a nie do „przekonania” ludzi. Tylko że to może działało w Chinach lat pięćdziesiątych i sześćdziesiątych, ale w Hong Kongu XXI-ego wieku przyniesie odwrotny efekt.